Czy co roku głowisz się nad tym co będzie dobrym prezentem dla Twojego dziecka? A może kupujesz coś po prostu na chybił trafił i dajesz bo przecież wypada? Czy wybierasz prezenty, na które Cię nie stać, po to by pokazać się znajomym? I w końcu, czy towarzyszy Ci uczucie, że jesteś tylko kokardą na prezencie, a cała Twoja rola kończy się zaraz po jego wręczeniu?
Prezenty dobre i złe?
W zasadzie większość prezentów możemy zaliczyć do kategorii dobrych. Warunek jest tylko jeden. Prezent jest odpowiedni jeżeli wynika z wiedzy o naszym dziecku i jego potrzebach. Jeżeli dołożymy do tego relację rodzic – dziecko uzyskamy prezent idealny. Przy wyborze kierujmy się zatem znajomością potomka, wiedzą o jego potrzebach, pasjach, zainteresowaniach, a nie naszymi wyobrażeniami na temat tego co powinien dostać. Nie zawsze drogie, modne rzeczy będą spełnieniem gwiazdkowych marzeń. Jeżeli będziemy trzymać się wiedzy o naszych dzieciach to okaże się, że przemyślane i specjalnie dedykowane im prezenty ucieszą je o wiele bardziej niż te największe i najdroższe. Dawajmy dla wspólnej wartości, a nie dla zrobienia sobie „wolnego” lub zaimponowania znajomym. Jeżeli do prezentu dołożymy nasz czas, to nawet gadżety elektroniczne, które teoretycznie mogłyby nas odciąć od obdarowywanych – okażą się prezentem dobrym. Usiądźmy razem, zainteresujmy się, zagrajmy wspólnie w nową grę na PlayStation i na świąteczną chwilę zamieńmy się w dziecko… Bo nawet tak dyskusyjne prezenty mogą budować relację.
Jaki prezent taki święty mikołaj…
Niestety dość często zamiast wsłuchać się w naszą latorośl, słuchamy siebie… Wybierając opcję dużo, bogato, markowo, modnie.
Drodzy obdarowujący, weźmy wspólnie głęboki oddech i zastanówmy się co o nas rodzicach mówi „góra” prezentów na Święta? Pomyślmy, czy czasem nie jest ona próbą zrekompensowania dzieciom braku naszej uwagi, czasu, swoistym zadośćuczynieniem za cały rok osamotnienia? A może jest próbą pokazania się światu kosztownym gadżetem i udowodnienia sobie samemu – że MOGĘ (nawet jak mnie na to nie stać). Czasem takie prezenty to realizacja naszych marzeń z dzieciństwa i dopieszczanie własnego wewnętrznego dziecka.
Przyjrzyjmy się temu, przepracujmy – bo tutaj chodzi też o naukę nas samych…
A później odpowiedzmy sobie na jeszcze jedno pytanie: czy nasze dzieci na pewno tego potrzebują?
Konsumpcjonizm vs. relacje
Michał Zawadka, ekspert relacji z młodzieżą i autor książek – To jest niesłychane, jak my dorośli, sami sobie zaszczepiliśmy, że dla naszych dzieci będziemy fajni dopiero, kiedy nie będzie nas widać zza góry prezentów, upominków czy regularnie pojawiających się nagród. Być może jest to konsekwencja historii, której „ogon” był naszym dzieciństwem, gdy posiadanie czegokolwiek było porządane i wyjątkowe. Niemniej jednak w trosce o relacje z naszymi dziećmi, przy dostępności dziś wszystkiego bez ograniczeń, warto zastanowić się, czy szczęście dziecka powinno się kupować i uczyć je „posiadania szczęścia”, czy warto zastanowić się z czego to szczęście wypływa. A może posłuchać słów Bruce’a Lee „Zamiast dawać naszym dzieciom, wszystko czego nie mieliśmy, nauczymy ich wszystkiego czego nas nie nauczono”.
Oczywiście czas Świąt i prezentowych radości jest wspaniały i powinien być beztroski i szalony, a najlepsze wspomnienia z dzieciństwa to te z chwil pod choinką. I niech tak zostanie, bo nie chodzi o pozbycie się szaleństwa i wychowywanie profesorów już od najmłodszych lat. Tylko, że my dorośli tak bardzo pokochaliśmy wycenę codziennej wartości i punktowanie wszystkiego w rankingach, że bardzo często piękno czegoś dostrzegamy dopiero po wycenie, metce, nowości, czy kiedy zwraca uwagę innych. Przeniosło się to również na relacje z naszymi dziećmi. One też muszą być „naj” i posiadać wyjątkowe rzeczy, żeby móc czuć się dobrze w grupie, a my będziemy dobrymi rodzicami dopiero, jeżeli to wszystko im zapewnimy. W ten sposób oprócz kształtowania u dzieci nawyku i przekonań „jestem, bo posiadam”, „mam – coś znaczę”, zapędzamy się w kozi róg, w którym kupować trzeba coraz więcej, bo oczekiwania rosną, a poprzednie prezenty powszednieją.
Stosownie do wieku
W przypadku młodszych dzieci szalenie ważna jest okołoprezentowa interakcja z rodzicem – podczas gry, wspólnej zabawy, czy innych aktywności. W czasie szukania gwiazdkowych podarków nasza uwaga powinna skupić się na wszystkim co rozwija małoletnie zainteresowania, co jest związane ze sportem i ruchem, jak również na grach i zabawach edukacyjnych. Pamiętajmy, że z naszą uważnością i zainteresowaniem, czasami postawieniem zasad, możemy być spokojni nawet o elektronikę. Ważne jest, by nie kupować czegoś na wyrost, zakładając, że nasze dziecko musi się rozwijać i na pewno poradzi sobie z czymś skierowanym do dzieci dwa razy starszych.
W przypadku nastolatków stawiajmy na rozwój umiejętności i pasji oraz podarunki, które będę wyrazem zaufania i ich autonomii. Takie prezenty dadzą im radość a także wzmocnią nasze relacje.
Zarówno dla małych jak i większych podopiecznych świetnym pomysłem na prezent będzie podarowanie wspólnych wrażeń. Nauka jazdy konnej dla starszej córki i mamy, hulajnogi dla syna i dla taty, czy też „kurs” gotowania dla najmłodszych prowadzony przez rodziców w każdą sobotę. Możliwości jest wiele i nie wszystkie wymagają dużych nakładów finansowych. Pamiętajmy przy tym tylko o jednym. Podczas realizacji takiego prezentu wyluzujmy się, stańmy się aktywnym uczestnikiem wspólnej przygody i bądźmy cali dla naszych dzieci. Tylko wtedy będzie miało to sens.
Obdarowywanie a rozwój dziecka
Obdarowywanie podyktowane wyłącznie chęcią zrekompensowania dziecku braku uwagi, lub potrzebą pokazania się wszystkim jako najlepszy rodzic świata, sprawia, że nasz podopieczny dostaje drogi i spektakularny prezent. Zbyt kosztowny podarunek może nie tylko przyćmić radość z samych Świąt, ale również sprawić, że pociecha będzie oczekiwać, że przy każdej następnej okazji otrzyma coś równie zapierającego dech w piersiach. W innym przypadku będzie rozczarowana i nie zawaha się tego okazać. Dzieci na ogół nie mają świadomości, że rodzice na taki prezent wydali znaczącą ilość pieniędzy i ile wyrzeczeń ich to kosztowało. No cóż, drogie prezenty bywają niepedagogiczne i zazwyczaj wiążą się z podnoszeniem poprzeczki cenowej i wzrostem oczekiwań obdarowywanego. Pytanie – gdzie leży pułap, którego nie przeskoczymy?
A co jeżeli kupimy coś na chybił trafił, lub damy pieniądze bo nie wiemy lub nie chcemy się specjalnie zastanawiać co dać? Zanim tak się stanie, powinniśmy uświadomić sobie, że taki podarunek będzie wyrazem obojętności i z dużym prawdopodobieństwem zadziała destrukcyjnie na relację rodzic – dziecko. Może on pogłębić przeświadczenie młodego człowieka o tym, że rodzice nie mają dla niego czasu i nie interesują się nim.
Z kolei prezenty dane z intencją by uzyskać chwilę spokoju od dziecka, czyli tzw. pożeracze czasu, sprawią, że rzeczywiście ją uzyskamy. Co więcej nie tylko tę chwilę, ale całe ich mnóstwo. Mają dużą szansę na to by przy naszej bierności, skutecznie krok po kroku, prezent po prezencie odseparować nas od naszych dzieci.
Dlatego też drodzy rodzice pokombinujmy w te Święta, poobserwujmy nasze dzieci, porozmawiajmy o tym co dla nich ważne, czym się interesują – a potem dopiero podejmijmy decyzję o wyborze prezentu.
Złota trójca prezentów
Prezenty, prezenty, prezenty… Jako autor czytam wiadomości od młodych o zupełnie innych potrzebach i czuję się w obecnym czasie niczym pośrednik pocztowy Świętego Mikołaja. Zadziwiające tylko jest to, że mało który młody człowiek pisze mi o chęci posiadania większej ilości nowszych rzeczy. Za to bardzo często czytam o potrzebie wysłuchania, wspólnego czasu, akceptacji. Oderwijmy w tym roku z prezentów obowiązek metek z pierwszych stron gazet i zamiast na posiadaniu skupmy się na odczuwaniu. Proszę mi uwierzyć, że ewolucyjnie i społecznie nasze dzieci naturalnie wolą być z rodzicem niż z zabawką, wolą czuć się ważne dla bliskich niż szukać potwierdzenia wartości w publikowanych postach, wolą mieć z kim porozmawiać o problemach niż bać się w samotności. Jestem pewien, że uważność, rozmowa i szczere relacje będą dużo lepszym opakowaniem prezentów niż strategia „będzie się czym pochwalić”.
Zwolnijmy i uśmiechnijmy się.
Bądźmy w te Święta dla siebie i ze sobą. Bez oczekiwań i konieczności. Zostawiając na chwilę ten szalony 2020 rok za drzwiami.
Rodzinna atmosfera, spokój, uważność i wspólny czas pełen empatii może okazać się najskuteczniejszą tarczą kryzysową.
Wesołych Świąt.
Michał Zawadka
Tekst powstał we współpracy z Michałem Zawadką – mówcą, trenerem i autorem bestsellerowych książek z zakresu rozwoju osobistego i społecznego dzieci oraz młodzieży, takich jak „Chcę być kimś” i „Uśmiechologia. Pozytywna strona myślenia”.
Piękne dzęki. Trochę już ksiażek Twoich znam – rozdałam dzieciom, ale nie wszystkie znam. W zasadzie zdobywałam je z myślą o moich dzieciach (juz rodzicach) i wnukach. Ale ze smutkiem widzę, że ONI NIE MAJĄ CZASU. Przyznają, że bardzo pomocne teksty, ale nie mają czasu. Postanowiłam więc sama sie doszkalać.
Pozdrawiam serdecznie Stenia